wtorek, 28 września 2010

Nie kochaj mnie.

Nie kochaj mnie we wrześniu. To niczemu dobremu nie służy. Dobrze wiesz o chandrze jesiennej, która mnie wtedy nachodzi. Nie kochaj mnie w grudniu. Do twej wiadomości zostało dopuszczone, że wtedy popadam w depresję na 4 tygodnie. Nie kochaj mnie.. bo po co? Każdego dnia posiadamy inne nastroje. Każdego dnia robimy coś głupiego. Ręce są złe, bo przynoszą szczęście, ale zobacz ile bólu mogą zadać. Głowa jest zła, ponieważ myśli, ale spójrz jak często powstają w niej urojone pomysły. W końcu muszę powiedzieć ci, że usta też są złe. Całują, pieszczą, ale wypowiadają także zgryźliwe słowa. Chciałbym ujrzeć kiedyś św. Mikołaja. Może on dałby mi jako prezent radę na to, jak stać się dobrym człowiekiem? Powiedz mi, gdzie go znajdę? Laponia to bzdura i nie wmawiaj mi, że właśnie tam będzie on. Jeśli masz co do powiedzenia, zrób to teraz, zanim wyjadę. Wiadomym jest, że niestety będę znikał z Twojego życia na dłuższe okresy czasu przez najbliższe pięć lat. To będzie bardzo długie pięć lat. Zapamiętasz moje słowa? A może znów puścisz je mimo uszu i będziesz gadać od rzeczy? Nie kochaj mnie na wiosnę.. Wtedy robię się za bardzo kochliwy i szukam mocnych wrażeń. Lato? Lato to chyba jedyna pora roku kiedy możesz mnie kochać. Wtedy lubię po ciebie sięgnąć, wlać sobie twoją postać do ust i zamknąć na zawsze w żołądku. Ale czemu tam? A no właśnie temu, że wszyscy mówią, że przez żołądek do serca. Może wtedy już na zawsze tam zostaniesz? Ale proszę cię o jedno.. Nie kochaj mnie wcale, bo tylko się męczyć z tym będę, gdyż wiem, że ranię. Nie kochaj mnie, nie warto, jestem tylko zwykłym draniem. Modlę się do ciebie co noc i tak. Modlę się każdy haust tobą......


wina butelko moja.

poniedziałek, 27 września 2010

Poza kontrolą.

Szliśmy ulicami, wybijaliśmy bruk, łamaliśmy ławki. Większość z nas to analfabeci, a Ci co potrafią czytać, dukają. Zaczęło się przecież niewinnie. Posiedzenia w garażach, na boisku tudzież w kanciapie. Jedno piwko, czasami wino. Gitara, śpiew muzyka. Pamiętam jak nagrywaliśmy na kasety piosenki z radia bo na CD nie było nas stać. Nosiliśmy podarte jeansy i wyświechtane koszule. Zamiast porządnych butów mieliśmy na nogach stare, zniszczone trampki. Ale nas to nie obchodziło. Nazywano nas brudasami. Ale co komu do tego jak się nosimy? Nasze długie włosy, obdarte ubrania i nie zawsze najpiękniejszy zapach nie świadczył o naszej osobowości. Teraz niestety jest inaczej. Siedzimy często zaćpani, schowani w ciemnych zaułkach aby nie trafić na dołek. Siedzimy czasami pijani u mnie w domu i próbujemy stworzyć coś jak w latach naszej świetności. Szkoda tylko, że mózgi nasze są już tak zamroczone, iż nic nie wychodzi nam tak jakbyśmy chcieli. Palce nasze zesztywniały od zbyt dużych dawek używek. Mamy wypłowiałe umysły. Chcecie z nami przebywać? To jasne, że nie. Ale przecież takimi chcieliście nas widzieć. Takimi nas stworzyliście. Nie jesteśmy nikim szczególnym. Przecież nasze twarze są niewyraźne i to wcale nie jest wynikiem złego dawkowania Rutinoscorbinu. Nasz sylwetki są zaciemnione, jakbyśmy chodzili pod cenzurą, ale przecież jej już nie ma. Nic szczególnego, zwykłe mary nocne. A przecież kiedyś mówiło się: "Only sex, drugs and rock 'n' roll!". Chciałbym zmienić swoje życie. Wyrzucić z niego to wszystko, co przekreśliło mi szansę na bycie dobrze zarabiającym ojcem. Teraz moim mózgiem włada heroina, a sam nie potrafię już śpiewać. Pamiętam jak dzwoniłem do ojca podczas pierwszych stanów nieświadomości i jaki ból mu tym sprawiałem. Ale chciałem, chciałem żeby wiedział CO spłodził. Niestety zawiodłem wszystkich i siebie samego.

niedziela, 26 września 2010

Yesterday.

Dokładnie wczoraj, taak chyba się nie mylę, wczoraj właśnie wykupiłem sobie nowy abonament. Chciałbym, aby wspomnienia trzymały się mnie, w niektórych momentach mojego życia. Czy wspomnę Ciebie, gdy włożę kartę do czytnika zwanego ustami? Czy podniosę powieki, aby móc rozejrzeć się wkoło i Twą twarz widzieć? A może poczuję tylko Twój zapach? Jeśli w ogóle mi się to uda. Nie wiem czy abonament ten jest legalny i w jaki sposób danym będzie mi za niego płacić. Może sercem, łzami, duszą? Może słowem, literą albo pieniędzmi? Rozstraja mnie zastanawianie się nad tym. Pakt o przeszłości zawarłem chyba z samym diabłem, aczkolwiek nie wiem czy istnieje taki ktoś jak on. Wyobrażam go sobie jako człowieka, który prawą rękę zawsze ma w kieszeni, stoi w ciemności nie ukazując twarzy, choć dobrze kojarzę ją z ciemnych zaułków ulicznych. W lewej dłoni, dokładnie między palcem wskazującym a środkowym trzyma papierosa, którego żar odbija się w jego oczach. Jego twarz jest jak maska. Brak powiek, kawałek nosa i całkowicie spalone usta. Przeraża mnie czarny prochowiec, który zawsze narzucony ma na ramiona. Jeśli to on ma porwać mi słowa tylko za te kilka chwil wspomnień to przepraszam, ale chyba za nie podziękuję. Czy warto Ciebie wspominać tak w ogóle? Cóż dobrego uczyniłaś w moim jak dotąd krótkim życiu? Wczoraj było cudowne. Ranek, południe i cała reszta dnia z Tobą. Miła nawet byłaś. Czasami nienawidzę Cię jednak. Szczególnie wtedy, gdy wspominasz tylko o tych znajomych chłopaczkach, z którymi to musisz wyjść. Czasami kocham Cię, nawet wtedy gdy ranisz mnie słowami, ale wiem, że robisz to, abym mógł stać się lepszy. Czasami nie widzę wczoraj. Bo wczoraj nic nie było. Zatem odejdź jeśli musisz. Lepiej teraz niż za czas jakiś. Abyś tylko nie żałowała. Przestanę płacić krwią moją za abonament. Przestanę.. Kiedyś na pewno.

czwartek, 23 września 2010

.

- Chciałbym zobaczyć, co kryje w sobie niebo. - powiedział Thomas.
- W sumie to nic specjalnego.. - rzekłem sam.
Tylko czy na pewno tak myślałem? Moje wyobrażenie na temat nieboskłony jest nikłe. Szczerze to nawet nie wiem czy cokolwiek mogę o nim powiedzieć. Jest to dla mnie niebieska, czasami szara, a nocą czarna część atmosfery. Nic więcej. Ale czy na pewno? Nie potrafię odgadnąć swoich myśli. Potrzebuję czasu. Czas.. Czas jest dla mnie czymś niepojętym. Tak jak niebo. A może to jedno i to samo. Piekło pewnie też, o ile w ogóle istnieje. Przecież w niebie według wiary znajduje się nasza dusza.. Jednak co można robić całą wieczność? Usychać, nudzić się, zdychać. Czas powoduje to samo. Poprzez niego się starzejemy, gdy wolniej nam płynie to narzekamy, że nie ma co robić. Piekło.. Piekło podobno to stan, w którym człowiek się męczy, ale też robi to całą wieczność. Tam chociaż, według podań Biblii, zaganiani jesteśmy do pracy. Czyli wychodzi na jedno. Wszystko się uzupełnia. Powie mi ktoś tak dokładnie czymże to wszystko jest? W barach też leci szybko czas, też usychamy a także zdychamy, ale z przepicia. Więc bary także są niebem, piekłem i czasem ( taka kombinacja przestrzenna). Nie umiem tylko zrozumieć, czemu ludzie tak często się o to niebo modlą. Doprowadza mnie do szału takie wierzenie klechom w byle gówno, które powiedzą. "Bóg jest dobry" i cały kościół klaszcze uszami i przytakuje. "Bóg daje nadzieję" i znów to samo. Rozmyślam często nad sensem bycia, pewno zbyt często. Rozłażę się przy tym jak ciepła klucha, ale nie przeszkadza mi to. Łzy też mi nie przeszkadzają. To, że sobie spływają nie daje mi satysfakcji ani nie przynosi wstydu. Powiedz mi, czy Ty jeszcze mnie widzisz? Czy gdzieś tam w oddali świeci dla Ciebie moja twarz? Mam wrażenie, że nie. Jeśli w niebie, o które pyta mnie Thomas ma być tak samo, to jest gówno warte i do niego nie idę! Możecie mnie tam wciskać drzwiami, oknami i kominem, ale nie wejdę! Nie chcę znów uciekać wzrokiem przed Twoim litościwym spojrzeniem. Nauczcie mnie cholera bazgrać po kartce, bo słowa leją się ze mnie jak rzeka, a nie potrafię nic w sensowne zdania ująć. Przepraszam za rozgardiasz jaki zrobiłem w waszych nędznych, robaczywych żywotach, ale takim mnie stworzono. Myśli moje, żegnajcie.

piątek, 10 września 2010

Bolisz mnie cholernie. Co dzień patrzysz i mówisz mi, jaki to zły jestem. Co dzień patrzysz i narzekasz na moje nałogi. Co dzień.. Męczy mnie szukanie, wiesz? Szukam i Ciebie i Jego, i Ciebie i Jego. Kurwa znaleźć nie mogę! Dołączam, ale zaraz odchodzę. Przychodzę, ale mnie przecież nie ma! Chcę ale nie mogę. Patrzę i nie widzę, to też boli. Najpiękniejsze jednak w tym jest to, że w końcu nie jestem w centrum. W końcu mogę sobie usiąść pod ścianą i pomyśleć. Tak, mózg mój jeszcze pracuje. Dziwne? Tak wiem, że nie jestem poważnym chłopakiem. Proszę Cię jednak, abyś mnie przygarnęła, jak to robisz zawsze kiedy tego potrzebuję. Teraz właśnie, właśnie w tym momencie brakuje mi Twojej bliskości, Twego ramienia, na którym wspieram głowę, aby zapomnieć o bólu. Bądź..

środa, 1 września 2010

Inhale.

ten świat nas pożera i nic nie zostawia
coraz bardziej sam w sobie się odnawiam
otaczają mnie mury i czuję się jak w getcie
proszę me płuca "złapcie powietrze"
krzyki me wznoszę i czuję ich falę
jak o atmosferę się rozbijają.

wciągnąć to zło i całe kurestwo
oby cały ten szlam odszedl gdzies w ciemność
wciągnąć to zło i pozostać czystym
oto mój cel, walczmy z tym wszyscy

widzę jak świat sam się zapada
widzę jak wszystko go powoli osłabia
niedługo pierdolnie nasza wieża Babel
niedługo się skończy snucie pięknych marzeń
wyjdę z domu i krzyknę w powietrze
"zabierz mnie proszę, nie wiem gdzie jestem"