wtorek, 25 maja 2010

1.

Całe życie mówiono mi, że ludzie żyją jak misie panda. Wstają, jedzą, srają a później zasypiają. Tak więc nauczony przez starszawych mędrców podążałem za tą maksymą przez pół życia swego. Zgodnie z planem dnia pobudka była o 8:00. Wiadomo szedłem myć zęby to i twarz się ochlapało, a po imprezie trzeba było się wykąpać. Punktem następnym było śniadanie, które jadłem codziennie o 8:45 i ani minuty później czy wcześniej (źle się czułem, gdy choć kęs kanapki trafił do mego żołądka odrobinę wcześniej). Kolejno patrząc na plan ubierałem się do końca, ale zawsze wypadało mi z głowy, aby podążać za misiem. Tak więc szedłem na kibel. Rytuał smarowania go czekoladą jak zwykle przebiegał powoli, jednak później czułem się tak lekki jak po spowiedzi. Jednak po tych przyjemnościach czekała mnie prawdziwa męczarnia, a mianowicie wykład trwający dwie i pół godziny. Wtedy właśnie wypełniałem 4 punkt pandy - spałem. I tak całe 5 lat. No, ale czas beztroski się skończył i jakże wspaniałomyślne życie mogło iść w las, tak ja nie poszedłem. Poznałem kobietę.. Nie była może piękna, ale za to mądra i to mnie w niej przyciągało, choć widok fałd tłuszczu, które lały się jej nad biodrami oraz cellulitis na udach doprowadzał mnie do szału. I co z tego, że miała poukładane we łbie, jak nie było na co patrzeć? Tak więc zostawiłem ją, a nie mając pracy dalej się uczyłem i odnowiłem mój ramowy plan dnia: wstać, zjeść, wysrać i zasnąć. Jednak kierunek, który podjął troszkę mnie ożywił i ze spaniem na wykładach było ciężko. Zazwyczaj ciekawiły mnie procesy geologiczne zachodzące w litosferze tudzież pod płaszczem ziemskim. Ponadto grupa, z którą miałem zajęcia liczyła sobie 50 osób, przy czym 40 panien. Cóż to była za radocha siedzieć na samym końcu i patrzeć tylko jak się prężą poszukując partnera. A najważniejsze były imprezy, które doprowadziły do destrukcji mojego dotychczasowego, pięknego życia. Musiałem opracować nowy plan, który już całkiem niedługo wdrożyłem w życie. Jednak nie wiem, czy dobrze mi poszło...

1 komentarz: