piątek, 3 grudnia 2010

Modlitwy.

Kiedyś przeczytałem w pewnej książce cudowną dedykację:
"...Daj Jej siłę, aby mogła się pogodzić z tym czego zmienić nie może;
Dodaj odwagi, aby mogła walczyć z tym, co zmienić może.
I udziel Jej mądrości, aby odróżniła jedno od drugiego..."

Ale czy aby na pewno jest trafna?

"Modlitwa III"
Pozwól mi spróbować jeszcze raz. 
Niepewność mą wyleczyć, wyleczyć mi.
Za pychę i kłamstwa, za me nałogi,
Za wszystko co związane z tym.
Te świństwa duże i małe,
Za mą niewiarę,
Rozgrzesz mnie, no rozgrzesz mnie!


Dwa wykluczające się cytaty. Szukam prawdy i powiązania z życiem codziennym w obydwu. Pierwszy przecież mówi o tym, że Bóg może JEJ coś przekazać. Siła, odwaga, mądrość.. Czyż te cnoty nie są najbardziej pożądane? Bynajmniej. W drugim zauważam prośbę, która kierowana jest do Boga przez człowieka przegranego. I to nie takiego, który jest na pozycji spadkowej, ale już całkowicie poza rankingiem. Czy uzyska pomoc? Wątpię. Zatem dlaczego każdy z nas inaczej Go postrzega? Dla jednych jest to zbawca, coś wyższego, stojącego w hierarchii ponad wszystkim żywym. Dla innych, zwykły gość, który coś stworzył i nas opuścił. Jeszcze następni sądzą, że nie ma takiej istoty. Czy to właściwe podejście? O tym za chwilę.

Moje szkolne życie nie różniło się zapewne niczym od waszego. Każdego dnia wstawałem rano, jadłem albo i nie śniadanie, a następnie wychodziłem do przysłowiowej "budy". Ciekawiły mnie w szczególności nauki humanistyczne: złożone rządki liter, interpunkcja, gramatyka. Pisanie to także świetna sprawa. Ale najbardziej lubiłem polemizowanie na religii. Katecheta zawsze namawiał nas do wiary, do tego, żeby powierzać Bogu swoje problemy, bo on nas wysłuchuje. Ale czy na pewno? Po zadanym pytaniu, czy jemu kiedykolwiek pomógł nie dostałem odpowiedzi. Co dzień zachodziłem z łopatą w swój umysł i zastanawiałem się nad tym. Nie doszedłem do satysfakcjonujących mnie wniosków, więc poszukiwałem Go w nauce archeologii. Też pustka. Zatem odszedłem od tego i wróciłem do standardowego środowiska życiowego. Nic ciekawego nie robiłem. Zbijałem bąki nad gitarą basową oraz układałem piosenki. Może przyjdzie On do mnie w muzyce? Po długiej przerwie stwierdzam, że nie. Napisałem nawet modlitwę. Jednak nie została ona wysłuchana. Co wieczór przez 10 lat prosiłem Boga o zdrowie dla dziadka i babci. Czemu więc mi ich zabrał? Przecież w niebie jest zimno.

Poznałem dziewczynę. Piękna była. Czy w niej był Bóg? Nie sądzę. Podobno Bóg nie rozdawał swego ciała dla człowieka, oprócz tej jednej śmierci krzyżowej. Ona była inną. Od poranka do nocy mogłem korzystać z jej usług. Nazwać ją dziwką? To chyba przesada. Po prostu lubiła seks. A czy Bóg go lubi? Przecież nakazano księżom żyć w celibacie. A tak się mieliśmy rozmnażać. 

Cytaty. Dwa dogłębne teksty. Dwa dogłębne teksty. Dwa dogłębne teksty... Czy są one pewnego rodzaju słowami kierowanymi do Boga? A może to po prostu nic nie warte zwroty? Może.. A jednak powodują mocniejsze drgania w moim sercu. Zatem szukam Boga w piśmie, które sam tworzę. Szukam Ciebie w moich literach. Szukam też zmarłych, z którymi chciałbym jeszcze nie raz usiąść w trakcie zimy przy herbacie i porozmawiać o przyziemnych sprawach. Chciałbym... Ale przecież za me grzechy i pychę nie osiągnę nic takiego. Nie pójdę do "zimnej płaszczyzny boskiej". Nie wiem czemu to Wam piszę i tym samym zmuszam Was do czytania tych nic nie znaczących wypocin, jednak mam taką potrzebę. Zastanawiam się.. Pomoże mi ktoś rozwikłać ten od dawna męczący mnie dylemat? Jest Bóg czy też Go nie ma? 

Proszę Cię bardzo pojaw się i daj mi znak, że mogę jeszcze w coś wierzyć!

2 komentarze:

  1. Tak. Nadeszła zima, a z nią refleksyjne nastroje. Jesteś już dużym chłopcem i kazania typu "Bóg istnieje i Cię kocha" są raczej nieaktualne, bo obserwujesz świat i nie zawsze możesz się z tym zgodzić. Może to, co powiem, jest nieco naiwne, ale w coś trzeba wierzyć. Coś w swoim życiu trzeba nazwać Bogiem. Nawet, jeśli jest to kompletnie niezgodne z istotą, którą głosi Kościół. Nie wiem, czy czyni to życie łatwiejszym, bo wiara nastręcza człowiekowi mnóstwa powodów do zwątpienia w nią. Może po prostu za jej sprawą można być bardziej świadomym swojego istnienia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kościół to Kościół, a Twoja droga do Boga może być inna;) Szukaj Go każdego dnia swojego życia, bo kiedy wątpisz On jest przy Tobie, kiedy płaczesz On płacze razem z Tobą. Wiem, że ciężko w to uwierzyć kiedy wali się świat na głowę, nic nie wychodzi, a przecież tak żarliwie się modliłeś...To normalne, dziwne by było gdybyś wszystko przyjmował na złotej tacy bez pytań i refleksji. Zadawanie pytań jest oznaką rozwoju, dojrzewania. Ja wierzę, że wszystko ma sens. Cierpienie,łzy, nawet niewysłuchana prośba, bo kto wie, czy jej spełnienie nie skończyłoby się źle. On jest w drugim człowieku, jeżeli potrafimy odpowiednio spojrzeć. Jest w tym pijaku po całonocnej libacji i samotnej matce, w przyjacielu i wrogu. Co do modlitwy, uważam, że miłość jest jej najpiękniejszą i najtrudniejszą formą. W moim przekonaniu ważne będzie to jak kochaliśmy, a nie ile ,,zdrowasiek'' się odmówiło. Wiesz gdzie najmocniej odczułam Jego obecność? Na pielgrzymce. 10 dni wędrówki w deszczu i słońcu, wśród obcych ludzi, którzy na ten czas stali się Braćmi i Siostrami była niesamowitym doświadczeniem. Straciłam tam poczucie czasu odcięta od telewizora, telefonu i codzienności. Wtedy miałam czas dla siebie i zaczęłam więcej o tym myśleć, bardziej czuć potrzebę bycia kimś lepszym, stałam się też świadoma Jego obecności w moim życiu;)
    Wybacz przydługawy, być może nudny wywód;) Pozdrawiam i zapraszam http://plochemysli.blog.onet.pl ;)

    OdpowiedzUsuń