sobota, 25 grudnia 2010

Smutek więzi me myśli

Tekst dedykuję Tinie, tak bardzo prosiła o następny.


- Jest mi tak zimno, cholernie zimno. - powiedziała Sara.
Nie wiedziałem kompletnie jak rozgrzać jej poharatane i tak mocno ciało, pozostawione na pastwę losu w śnieżnej zaspie. Wydawało mi się jakby każda sekunda trwała godzinę, a minuta dobę. Co robić? Te pytanie zadawałem sobie non stop. Sara była mi bliską osobą i tak właśnie dlatego zadzwoniła do mnie a nie na policję. Jedyne co wiem to tyle, że została zgwałcona, a następnie brutalnie pobita i dwa razy dźgnięta nożem. Minbourg Street to niebezpieczny zaułek, jednak przyjaciółka ma chciała sobie skrócić drogę do domu. Ach! Gdybym tylko mógł dorwać tych drani, co jej to zrobili.
Zmasakrowane ciało Sary doprowadzało mnie do wymiocin, jednak nie chciałem wyrzucać z siebie resztek niestrawionego jeszcze pokarmu, aby pokazać jej, że nie jest aż tak źle. Twarz miała w posoce, która spływała z rozciętych ust i łuku brwiowego. Ciosy nożem zadano w brzuch i udo. Pewnie dlatego, aby uniemożliwić jej poruszanie się. Była piękną kobietą, tego nie można jej odebrać, jednak w tym stanie wyglądała prawie jak zombie.
Moje nerwy były na granicy wytrzymałości, a łzy kapały w półmroku na zimną kostkę brukową tworząc lodową poświatę. Pogoda nie dopisywała. Na dworze było minus dwadzieścia dwa stopnie i wiedziałem, że jeśli szybko nie zareaguję to Sara umrze. Zerwałem poły koszuli, którą miałem na sobie i obwiązałem jej rany, aby zatamować krew. Dzięki Bogu jestem po kursie pierwszej pomocy. Następnie okryłem ją moją kurtką i wyjąłem telefon. Nie miałem wiele czasu, moja bateria była na granicy wytrzymałości. Zadzwoniłem po policję i pogotowie. Nie dostałem jasnych odpowiedzi. Karetka zjawiła się dwa razy szybciej od radiowozu. Ech.. policja to skurwysyny w naszym kraju. Wzięto ją na nosze i zawieziono na ostry dyżur do pobliskiego szpitala wojewódzkiego. Policja od razu stwierdziła, że jestem podejrzanym. Funkcjonariusze prawa wpakowali mnie do suki z zakutymi rękoma.
- Jak mógłbym być jej gwałcicielem i zabójcą skoro starałem się zatamować jej krew i oddałem własną kurtkę a następnie wezwałem pogotowie i was!? - wrzeszczałem w radiowozie.
- Wszystko, co pan powie, może być użyte przeciw pańskiej osobie. - usłyszałem od policjanta.
Czas nagle przyśpieszył i wszystko wydawało się migać przed moimi oczyma. Kiedy trafiłem do celi, zostałem ostro spałowany, po czym z szyderczym uśmiechem na twarzy powiedzieli do mnie:
- Poczekaj aż trafisz do celi gitów, tam dopiero zaznasz rozkoszy.
Nie wiedziałem, czemu mnie podejrzewają. Po dwóch dniach przyszedł do mnie prawnik i powiedział, że zarzutem wobec mnie jest gwałt i brutalne pobicie kobiety, która zapewne podobała mi się wiele, wiele lat. Chciałem zaprzeczyć, ale w tym samym momencie przypomniały mi się słowa policjanta: "Wszystko, co pan powie, może być użyte przeciw pańskiej osobie.".
- To wszystko jest chore! - krzyczał wewnątrz mnie jakiś głos.
Kompletnie nie wiedziałem co robić. W domu mama z siostrą zapewne zamartwiały się, gdzież to jestem. Poprosiłem klawisza o to, aby pozwolił mi zadzwonić do nich. Rozmowa z zapłakaną rodzicielką nie przychodziła mi łatwo. Najważniejszym dla mnie był jednak fakt, iż wierzyła w to, co mówię.
Najgorsze jednak było dopiero przede mną...

5 komentarzy:

  1. Pomysł dobry - stylistycznie bardzo, bardzo słabo. Pracuj nad stylem! Ortografia nie wystarczy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ciekawe, czekamy na dalej ; )

    OdpowiedzUsuń
  3. No to Art czekam na DALEJ. Zaczyna się świetnie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, widzę, że znowu wprowadziłeś fabułę do swoich tekstów, w dodatku tak brutalny wątek.
    I wszystko jak zwykle obraca się przeciwko nam.

    OdpowiedzUsuń
  5. dziękuję!!
    /Tinek

    OdpowiedzUsuń